Opłata dla twórców czy podatek od piractwa?

Od dawna chciałam zabrać głos w dyskusji na temat idei opłat za prywatne kopiowanie  w ramach dozwolonego użytku. Przeglądając różne materiały prasowe czy teksty w serwisach internetowych, często raziła mnie jednostronność wypowiedzi czy mieszanie różnych pojęć i spraw. Czy rzeczywiście te opłaty to taka krzywda dla użytkowników i czysty zarobek dla organizacji zbiorowego zarządzania? Czy może jednak chodzi o wynagrodzenie twórców i artystów wykonawców za ich pracę?

Dziś na blogu publikuję artykuł, który ukazał się 5 marca w Rzeczpospolitej. Za około dwa tygodnie pojawi się na blogu kontynuacja tematu, w postaci tekstu omawiającego ostatni etap podziału pieniędzy z opłat, czyli opisujący w jaki sposób (czy?) trafiają one do twórców i artystów. Felieton już teraz można przeczytać w internetowym serwisie Rz pt.: „Dla kogo procent od sztuki” (darmowa rejestracja pozwala na przeczytanie ok 30 artykułów w miesiącu).

Trwa wymiana opinii o opłacie reprograficznej. Zainspirowały ją plany zmian w wykazie urządzeń, których ona dotyczy. Temat wzbudza wiele kontrowersji, także wśród artystów, bo chodzi o naprawdę duże pieniądze. W wielu publikacjach opłatę nazywa się „podatkiem od piractwa”. Duże emocje wzbudza propozycja uwzględnienia w wykazie cyfrowych aparatów fotograficznych i smartfonów. Artystów szczególnie niepokoi brak jasnych informacji o sposobie podziału pieniędzy pochodzących z opłat.

A co to jest opłata reprograficzna i jaki jest jej cel? Pomyślana została jako rekompensata m.in. dla twórców i artystów wykonawców za legalne korzystanie z ich twórczości w granicach dozwolonego użytku. Posłużę się przykładem. Zgodnie z prawem autorskim dozwolone jest skopiowanie całej płyty z muzyką i przekazanie jej członkowi rodziny lub przyjacielowi. Konieczny jest do tego odpowiedni sprzęt – komputer z nagrywarką płyt CD oraz odpowiedni czysty nośnik – płyta CD albo pendrive. Przyjaciel otrzyma za darmo, ale i całkowicie legalnie nośnik z nagraniami utworów. Ani twórca, ani artysta wykonawca, ani producent nie otrzymają żadnego wynagrodzenia z tego tytułu. Aby nie było wątpliwości: nikt nie kwestionuje poglądu, że takie prywatne kopiowanie powinno być dozwolone.

Najpierw trzeba jednak sobie zadać pytanie: kto zarobił na tym, że płyta została legalnie skopiowana? Producenci i importerzy urządzeń i czystych nośników. Bez twórczości ich sprzęt nie byłby tak potrzebny, a jego produkcja tak opłacalna. I właśnie o to chodzi w opłacie reprograficznej – jej celem jest zobowiązanie podmiotów, które czerpią realne korzyści z kopiowania twórczości w granicach dozwolonego użytku, do dzielenia się dochodami z artystami. W związku z tym ciężar zapłaty za korzystanie z twórczości w pewnym stopniu jest przeniesiony na podmiot, który czerpie z tego korzyści majątkowe. Oczywiście, pewnie jakąś część opłaty poniesie pośrednio konsument, bo może być ona składnikiem ceny urządzenia. Nie jestem ekonomistą, ale nie wydaje mi się, by wysokość opłaty przekładała się wprost na cenę sprzętu.

Podsumowując, opłata reprograficzna powinna być pobierana od urządzeń i nośników, które są wykorzystywane do legalnego kopiowania twórczości w ramach dozwolonego użytku, a pieniądze z niej uzyskane podzielone między twórców, wykonawców i producentów (wydawców) kopiowanych utworów.

Tymczasem w wielu publikacjach prasowych opłatę reprograficzną nazywa się podatkiem od piractwa . Ta nazwa wpada w ucho, ale tak naprawdę nie ma racji bytu. Opłata to nie jest żaden podatek – służy ochronie interesu prywatnego, a nie publicznego i nie wpływa do budżetu państwa, tylko do stowarzyszeń uprawnionych artystów i producentów. Nie jest także związana z piractwem. Wręcz przeciwnie. Łączy się z w pełni legalnym i dozwolonym użytkiem. Nikt nie lubi płacić dodatkowych podatków ani być nazywanym piratem, stąd nie dziwią mnie negatywne wypowiedzi oparte na tak sformułowanym komunikacie. Trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie dla używania tego pejoratywnego określenia.

Najwięcej emocji wzbudza jednak wykaz urządzeń, od których opłaty mają być pobierane, oraz konkretna ich wysokość. W tym miejscu trudno rozwinąć ten temat, może uda mi się w przyszłości. Warto jedynie zauważyć, że tworząc wykaz, minister powinien kierować się zasadą proporcjonalności, czyli stosować środki niezbędne do osiągnięcia celu opłaty reprograficznej.

Osobiście uważam, że idea pobierania opłat reprograficznych jest słuszna, a jej realizacja oparta na zasadzie proporcjonalności może zapewnić zebranie środków na stosowne wynagrodzenie za pracę wielu twórców, wykonawców i producentów. Bo fakty są takie, że wyprodukowanie płyty wymaga dużej ilości czasu i pieniędzy, a twórcy i wykonawcy powinni otrzymywać wynagrodzenie za swoją pracę…

Najważniejsze jest jednak to, by pieniądze z opłat reprograficznych rzeczywiście do nich trafiały. Dlatego istotne jest według mnie skupienie się na tym, jak dzielone są pieniądze z opłat. Ale o tym już w kolejnym felietonie.

komentarzy 8

Tagi:, , , ,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

21 marca 2014

„Nie jestem ekonomistą, ale nie wydaje mi się, by wysokość opłaty przekładała się wprost na cenę sprzętu”
Pani mecenas wybaczy, ale nie trzeba być ekonomistą, żeby wyciągnąć wniosek na kogo spadnie ostateczny ciężar wszystkich obwarowań podatkowych.
Jeżeli drożeje np nawóz do truskawek, to rolnicy nie wezmą przecież „w geście solidarności” za kilogram tyle samo, co przed podwyżką. Mało tego, każda podwyżka podatku rodzi tylko możliwość podwyżki marży.

Najbardziej irracjonalnym faktem jest ten, który wymaga dzielenia się z nimi już raz wydanymi pieniędzmi. Dajmy na to jest artystę z USA, który o zaiksie nawet nie słyszał. Wydał na bp EPkę, która jest do pobrania w formacie mp3. Chcąc legalnie odtworzyć ją w polsce
1) lokal musi zapłacić Zaiks, Zpav
2) dj musi mieć „licencję dj” (koszt 2400 zł ROCZNIE)
3) przykładowy pan nie wiem, Eminem, nie otrzymuje pół centa na swoje konto. Czysty zysk.
Artyści dzisiaj promują się w zupełnie inny sposób. Sami wydają swoją muzykę we własnych wytwórniach, bo organizacje zbiorowego zarządzania nie są w stanie w dobie internetu, nawet w promilu zapewnić im ochrony.
Z zaiksu korzystają jedynie dinozaury polskiej sceny, spijają tantiemy za rzekome odtwarzanie ich utworów (bo czy ktoś widział, jak sporządza się listę TOPOWYCH muzyków?). Nie sądzę, aby najczęściej w polskich klubach, pubach, sklepach puszczano Bajm czy podobnych.

amadeuszkrol
21 marca 2014

Generalnie zgoda, ale:
1. chodzi m.in. o aparaty fotograficzne, które także mają być (a może już są) obłożone tą opłatą. Jaki procent aparatów jest używany do kopiowania czegokolwiek? Chyba, że zdjęcia np. natury zaliczymy do kopiowania, ale tutaj raczej nie chodzi o twórcę, lecz o S-twórcę i nie bardzo wiem, jak można by przekazać mu wynagrodzenie 🙂
.
2. druga rzecz to urządzenia, które służą profesjonalistom, zajmującym się np. produkcją płyt CD w ramach działalności wytwórni muzycznej – wytwory ich pracy wpadają w nurt biznesu i są obciążone wszelkimi podatkami, licencjami, tantiemami itp., a dodatkowo urządzenia te mają być obłożone opłatą reprograficzną. Nie masz wrażenia, że to klasyczny przykład podwójnego opodatkowania?
.
3. i wreszcie coś, co mnie osobiście najbardziej bulwersuje – sposób dzielenia tych pieniędzy. Dotyczy to zresztą wszelkich opłat licencyjnych, pobieranych np. za powierzchnię lokalu, za ilość miejsc konsumpcyjnych czy pokoi w hotelu, za ilość urządzeń odtwarzających itp. – jednym słowem te pieniądze nie są w żaden sposób „znaczone” i nie wiadomo, jaka muzyka jest w tych lokalach odtwarzana, a właściciele płacą, głównie dlatego, by nie mieć kłopotów (czy nie przypomina to trochę instytucji haraczu??).
.
No bo zauważmy, co się dzieje? Pieniądze wpłacone przez właściciela lokalu, który cieszy swych gości – zmęczonych medialną papką – np. rockową muzyką lat 70, wpływają na konto tych, którzy tę medialną papkę tworzą!! Przecież w ZAiKSie obowiązuje zasada, że im więcej zgłoszonych wykonań danego utworu, tym więcej „nieznaczonych” pieniędzy otrzymują ich twórcy.
.
Wróćmy więc do opłaty reprograficznej – mam wrażenie (graniczące z pewnością :-)), że kopiowanie utworów będących akurat na topie to tylko wierzchołek góry lodowej; gdy są na topie, wszędzie ich pełno, a potem nikt już ich nie chce słuchać. Tymczasem reszta tej góry to bardzo często różne „białe kruki”; muzyka, którą nie sposób kupić legalnie (bo to żaden interes) tymczasem jej fani są skłonni ponieść naprawdę spore koszty, by ją zdobyć. I sam koszt zakupu płyty CD jest na ogół absolutnie do pominięcia. Zadałbym więc pytanie: jak sprawić, by pieniądze z opłaty reprograficznej trafiały naprawdę do tych, którym się należą!!

A3
24 marca 2014

Również uważam, że nie sposób odgórnie potępiać ani samej opłaty reprograficznej, ani proponowanych zmian. Ustawodawca powinien się jednak skupić na tym, aby te zmiany (a zwłaszcza listę urządzeń) wprowadzać z głową. Ciekawe dane liczbowe podał ZAIKS, wg którego w Polsce z tytułu opłat reprograficznych ściąga się ok. trzy razy mniej pieniędzy, niż w Czechach i aż ponad sto razy mniej, niż w Niemczech.

Pisałem o tym i o przedmiotowych opłatach jakiś czas temu na swoim blogu, zapraszam do lektury: http://autorskielegalnie.pl/?p=110

Jakub Lorenc
26 marca 2014

amadeuszkrol, A3, Jakub Lorenc – dziękuję za komentarze. Postaram się zebrać tu i odpowiedzieć na zasygnalizowane przez Was problemy.

1. Podwyżka cen sprzętu.

Tak, objęcie urządzenia opłatą może spowodować podwyżkę ceny, ale według mnie jednak nie ma takiego bezpośredniego przełożenia: wysokość opłaty = różnica w cenie przed i po objęciu opłatą. Mechanizmy ustalania cen są bardziej skomplikowane. Poza tym zgodnie z prawem autorskim opłata może maksymalnie wynosić 3 % ceny, a jak spojrzycie na rozporządzenie, to właściwie taki procent to wyjątek – zazwyczaj jest niższy. Możecie sprawdzić tutaj: http://www.zpav.pl/pliki/dopobrania/DzU1052003poz991.pdf
Na pewno nie będzie tak (co sugerują niektóre teksty), że cena np. telefonu wzrośnie o 50 zł. Minister ustalając wysokość opłaty musi wziąć pod uwagę zdolność urządzenia do prywatnego kopiowania. Zatem jeżeli urządzenie służy tylko do tego – opłata może wynosić 3 %, ale w przypadku smartfonów, według tego kryterium opłata nie powinna być wyższa niż 1 %.

2. Tantiemy dla zagranicznych artystów.

Czy rzeczywiście pieniądze nie trafiają do zagranicznych artystów? Wiem na pewno, że ozz mają podpisane umowy z zagranicznymi organizacjami, tak zwane umowy o wzajemnej reprezentacji. Są także członkami różnych międzynarodowych organizacji.
Cytat ze strony ZAiKSu: „ZAiKS zawarł 130 umów o wzajemnej reprezentacji. Niektóre z tych umów obejmują terytoria wielu państw, i tak np. umowa z brytyjskim PRS-em, obejmuje takie kraje jak Malta, Cypr, Kenia, Jamajka oraz Indie. Natomiast umowa z francuskim SACEM obowiązuje również dla państw afrykańskich (m.in. Egipt czy Togo) oraz europejskich (Luksemburg, Monako). Na podstawie tych umów, ZAiKS corocznie przekazuje zagranicę pokaźne kwoty, np. w 2011r. ok. 90 mln. zł.”.

3. Aparaty fotograficzne jako sprzęt do kopiowania.

Tak zgadzam się, że objęcie tego urządzenia opłatą jest kontrowersyjne. Aparaty w praktyce w bardzo niewielkim stopniu służą do kopiowania prywatnego utworów, ale jednak wiele z nich ma specjalną funkcję/ustawione parametry do robienia zdjęć dokumentom. To już jest zagwostka dla Ministra Kultury – jeżeli zdecyduje się umieścić w wykazie aparaty, to opłata powinna być na prawdę minimalna.

4. Pobieranie opłat za sprzęt, który nie jest wykorzystywany do prywatnego kopiowania.

Zgadzam się – nie powinno się pobierać opłat od urządzeń, które nie służą do prywatnego kopiowania. Jeżeli w danej sytuacji przeznaczenie urządzenia wyklucza możliwości prywatnego kopiowania, to nie ma potrzeby pobierania opłaty.

5. Tantiemy za odtworzenia.

Tak, to temat dla mnie do zbadania i zastanowienia się. Staram się nie wypowiadać, jeżeli nie mam pełnego obrazu sytuacji. Na pewno zgadzam się, że tantiemy powinny być rozdzielane na podstawie danych dotyczących korzystania z konkretnych utworów, a to wiąże się z obowiązkami informacyjnymi po stronie użytkowników.

6. Podział pieniędzy z opłat pomiędzy twórców i wykonawców.

Także bardzo zastanawiał mnie ten temat, dlatego postanowiłam gruntownie zbadać jak wygląda ten podział. Efektem jest felieton „Dla kogo procent od sztuki”, który ukaże się na blogu za tydzień. Teraz można go przeczytać w serwisie Rz tutaj: http://prawo.rp.pl/artykul/1056940,1094837-Prawa-autorskie-a-prywatne-kopiowanie.html

7. Spis urządzeń.

Tak jak pisałam, najważniejsze by wykaz urządzeń i wysokość opłat były tworzone w oparciu o zasadę proporcjonalności. Czyli wybór urządzeń oraz wysokość opłaty powinien być ustalany jako taki, który przy najmniejszym koszcie po stronie producentów i importerów (a pośrednio użytkowników utworów) prowadzi do osiągnięcia zamierzonego celu – wypłacenia godziwego wynagrodzenia twórcom i artystom wykonawcom prywatnie kopiowanych utworów.

Aleksandra Sewerynik
4 kwietnia 2014
Aleksandra Sewerynik
21 stycznia 2015

Witam.

Trafiłem tutaj przypadkiem, poprzez link na stronie zaiksu.

Chciałbym bardzo prosić o wyjaśnienie mi pewnej kwestii, a mianowicie:

Zakładając sytuację, iż zakupioną przeze mnie płytę skopiowałem na swój odtwarzacz (jako plik mp3) oraz skopiowałem samą płytę ot, dla ojca chciałbym się dowiedzieć dlaczego mam po raz kolejny (w momencie zakupienia płyty i odtwarzacza) mam płacić za płytę (tudzież licencję, jak zwał tak zwał)? Zwłaszcza, że kupując ową licencję o ile mi wiadomo, polskie prawo nakłada możliwość jej kopiowania właśnie w sposób jaki Pani opisuje więc tym bardziej opłata reprograficzna nie ma sensu.

Jak dla mnie ta opłata ma jedynie sens, w momencie w którym cofniemy się o 15 lat i na bazarach będziemy mogli spotkać ludzi sprzedajacych pirackie płyty.

Inną sprawą jest to, że czyste nośniki nie służą tylko do kopiowania muzyki, wręcz takie twierdzenie jest jedynie bardzo naciąganym domniemaniem.

Z poważaniem,
Artos d’Evreux.

Artos d’Evreux
    3 lutego 2015

    Panie Artosie, opłata nie jest rekompensatą za pirackie kopie, ale za legalne kopiowanie w ramach dozwolonego użytku. Piszę o tym w tym wpisie. Proszę o uważną lekturę. W prawie autorskim mamy konstrukcję pól eksploatacji, zatem każde korzystanie z utworu na polu eksploatacji (kopiowanie-zwielokratnianie jest odrębnym polem eksploatacji) jest związane z obowiązkiem zapłaty wynagrodzenia, z wyjątkiem sytuacji objętych dozwolonym użytkiem. Dlatego myślenie ustawodawcy jest takie: można kopiować bezpłatnie, dlatego niech zapłacą Ci, dzięki którym kopiowanie jest możliwe, Ci którzy zarabiają na możliwości legalnego kopiowania. Może Pan oczywiście nie zgadzać się z tym rozumowaniem 🙂 Pozdrawiam serdecznie!

    Aleksandra Sewerynik
Witam serdecznie na moim blogu! Nazywam się Aleksandra Sewerynik. Jestem prawnikiem i dyrygentem. Specjalizuję się w prawie autorskim. Rozumiem muzyków. Chcę pomóc im zrozumieć prawo autorskie.
Pierwsza książka o prawie autorskim napisana specjalnie dla muzyków oraz osób korzystających z muzyki. Ostatnie wpisy